300 – Frank Miller

300Widzisz nazwisko Franka i jesteś dziwnie spokojny o jakość dostarczonego przez niego materiału, a dodatkowo zaczynasz podejrzewać, że znowu trzeba będzie o tym sklepać notkę na bloga. Bo Miller to klasa, bo Miller to szyk. Wystarczy przypomnieć goszczący już tutaj Powrót Mrocznego Rycerza, który był zupełnie nowym rozdaniem w historii Batmana, a przede wszystkim nie wypada zapomnieć o niepowtarzalnym i niesamowitym cyklu Sin City, którego bardzo chciałbym tutaj przedstawić w całości, ale od długiego czasu nie mogę zdobyć piątego tomu – tego przeklętego różowego cudeńka – zresztą nie tylko ja mam ten problem, więc nie czuję się wyjątkowy. Miasto Grzechu musi poczekać, a tymczasem przyjrzyjmy się innemu klasykowi o enigmatycznym tytule i dość oryginalnym, choć ogromnie niepraktycznym formacie: pozioma orientacja komiksu będzie zmorą każdego półkowego pedanta, bo regały zwykle okazują się niewystarczająco głębokie, by zmieścić go grzbietem do frontu. No i stoję tak przy tej półce, próbuję go zmieścić, upchać jakoś żeby nie wystawał, aż w końcu poddaję się, załamuję ręce i głośno mówię do siebie to, co chciałby usłyszeć każdy mężczyzna od kobiety podczas łóżkowych igraszek: jest za duży, nie ma mowy, aby wszedł cały.

Nie dajcie się zmylić, bo pomimo sporego formatu, 300 to lektura na godzinę, góra dwie. Pasjonaci ilustracji mogą się nad kolejnymi stronami zawiesić na nieco dłużej, wracać do nich, analizować dobór kolorów, ale to nadal będzie komiks krótki, choć wściekle intensywny. I od samego początku robi na czytelniku ogromne wrażenie – właśnie swoimi klimatycznymi ilustracjami: ogromnymi, przestrzennymi, które tu i tam przetykane są ciasnymi okienkami z portretami postaci.

300-03A fabuła? To pewna wariacja bitwy pod Termopilami, gdzie według historyków i faktów nieliczna armia grecka dzielnie stawiała czoła potężnej sile militarnej nacierających Persów. Wariacja, bo w rzeczywistości obrońców było znacznie więcej, niż tytułowych trzystu i w ich skład nie wchodzili wyłącznie obrzydliwie dzielni spartiaci. Ale trzymanie się kurczowo faktów nie było celem Millera, więc porzućmy tę kwestię. 300 to przede wszystkim opowieść o odwadze, oddaniu, poświęceniu i szaleńczej wręcz waleczności na polu bitwy. Ograniczenie liczebności oddziału przesuwa dzieło Millera w kierunku fantastki, ale jednocześnie uwypukla i wzmacnia wydźwięk opowieści. Czyni z niej symbol i wzór. Skuteczniej porusza czytelnikiem podczas lektury i motywuje do zapoznania się z tematem.

A jacy są spartiaci według autora? Z pewnością rzadko noszą oni bieliznę i na wielu kadrach widać im fifloki, ale nie wiem czy akurat to kogokolwiek zachęci do zainteresowania komiksem. Ustalmy jednak: 300 od dawna należy do kanonu klasyków, więc ludzie z większym autorytetem niż mój uznali już, że warto. I ja mogę jedynie tę opinię potwierdzić, bo obcowanie z tym dziełem to prawdziwie artystyczna przyjemność. Strony zawierają bowiem mnóstwo na dłużej przykuwających oko ilustracji, wiele z nich już zresztą ikonicznych, z charakterystyczną paletą wypranych, pustynnych kolorów – czerni, złota i czerwieni płaszczów wojowników (barwy to akurat zasługa Lynn Varley). Sposób przedstawienia wodzów Persów – obwieszonego żelastwem Kserksesa – robi odpowiednie wrażenie, podobnie jak liczne ujęcia śpiących w obozie wojowników, skotłowane bitewne sceny, czy też góry zwłok po starciach – kompozycja nagich i poplątanych ludzkich ciał budzi trudne do odparcia skojarzenia z niektórymi obrazami Boscha.

22Chyba nie ma powodów, bym cokolwiek więcej tutaj dodawał. Nie ma też potrzeby niczego udowadniać. 300 Franka Millera powinno być naturalnym przystankiem na drodze każdego czytelnika komiksów, a każdy fan powinien swój nieporęczny egzemplarz mieć na półce, najlepiej obok innych dzieł Millera, które – tak przy okazji – mogą się poszczycić szalenie udanymi i wiernymi ekranizacjami: 300 Zacka Snydera, dwie części Sin City Roberta Rodrigueza, a nawet dwuczęściowa animacja Powrotu Mrocznego Rycerza daje radę. Bo Miller to klasa, Miller to szyk.

Jedna uwaga do wpisu “300 – Frank Miller

Dodaj komentarz