Dekorator – Boris Akunin

dekoratorTak, to znowu on. Erast Pietrowicz Fandorin, urzędnik szóstej rangi do specjalnych poruczeń przy moskiewskim generale-gubernatorze, kawaler rosyjskich i zagranicznych orderów. Nie zmyślam. Cytuję autora, a on przecież najlepiej wie o kim pisze. Nie oczekuję, że ktoś zacznie cykl od tego – szóstego już – tomu, ale być może jeśli będę wystarczająco natarczywy w promowaniu Fandorina to a nuż przybędzie mu czytelników, bo powtórzę i zacytuję siebie: warto. Każdy tom to mała perełka, ale różniąca się odrobinę odcieniem od pozostałych i finalnie, mam nadzieję, będzie z nich piękny naszyjnik. Promuje się te cykle skandynawskich i polskich kryminałów, bliźniaczo do siebie podobnych. W księgarniach zmuszony jestem omijać wzrokiem całe półki a niekiedy nawet regały poświęcone pojedynczym autorom, którzy mnie nie interesują, bo jestem świadomy, że gdybym chciał przeczytać wszystko od takiego Mroza, który najwyraźniej pisze szybciej, niż ja czytam, to musiałbym kartkować tylko jego twórczość, a w tak zaborcze układy i związki to ja wolę nie wchodzić. Tymczasem w tej samej księgarni, ale kilka metrów dalej, na skromnej powierzchni jednej z zakurzonych już półeczek stoją sobie niewielkie, niepozorne tomiki cyklu z Fandorinem. I nawet jeśli nie każdy z nich jest równie doskonały, to przynajmniej każdy stara się być zwięzły oraz inny od pozostałych. I póki co im się to udaje.

Czytaj dalej „Dekorator – Boris Akunin”

Walet pikowy – Boris Akunin

walet-pikowyZapomnijcie o Sherlocku Holmesie, Herkulesie Poirot i przemieszczającym się na rowerze Ojcu Mateuszu. Erast Fandorin jest lepszy, fajniejszy, ciekawszy i zasługujący na więcej uwagi. Ja mu ją chętnie poświęcam, bo to już kolejna powieść cyklu, a ja w chwilach powątpiewania zaczynam zastanawiać się nad sensownością opisywania tutaj każdej z osobna. Jednak zacząłem to robić, a ponieważ obok zaczynania lubię też kończyć, więc póki co staram się trzymać postanowienia i rozbijam tutaj cykl na jego części składowe. Zobaczymy na ile wystarczy mi uporu, niczego nie obiecuję, ale przyda się kilka komentarzy w rodzaju „nie dasz rady”, abym miał motywację i na przekór niedowiarkom jednak dał radę. Naturalnie piszę to przy śmiałym, wręcz bezczelnym założeniu, że ktoś to w ogóle czyta i kogoś to w ogóle interesuje. Bo ja osobiście rzadko czytam w Sieci opinie innych (nie lubię sobie niczego sugerować), więc nie mam prawa tego wymagać od pozostałych. Koniec dygresji. Mogłem sobie na nią pozwolić, bo Walet pikowy jest krótką opowieścią, więc i wpis o niej będzie raczej telegraficzny.

Czytaj dalej „Walet pikowy – Boris Akunin”

Śmierć Achillesa – Boris Akunin

smierc achillesaPrzyznaję, że zaniedbałem nieco cykl Erasta Fandorina, choć nigdy o nim nie zapomniałem i stale zamierzałem wrócić. No, ale nic nie tłumaczy faktu, że poprzedni jego tom – Lewiatan – pojawił się tutaj dawno, zbyt dawno temu, bo aż w maju 2013 i jeśli nie podkręcę tempa, to najprawdopodobniej w swoim życiu nie zdążę dotrzeć do jego końca. Zakładam, że w chwili śmierci nieukończenie cyklu nie będzie moim największym problemem, ale zawsze byłoby miło mieć jedno małe zmartwienie mniej i przeczytać całego Fandorina przed czasem, bo jestem przekonany, że warto. Powtórzę: warto. Wiedziałem o tym już wtedy, gdy czytałem poprzednie tomy i uświadomiłem to sobie na nowo, gdy tylko zacząłem lekturę Śmierci Achillesa. To jest po raz kolejny świetne – znajome, ale zarazem w jakimś sensie świeże, bo Akunin bardzo sprawnie potrafi urozmaicać swoje historie. Oto bowiem, po epizodach na froncie wojny rosyjsko-tureckiej i rejsie Lewiatanem (odpowiednio drugi i trzeci tom) Erast Fandorin wraca do ojczyzny. Zapowiada się więc nowy start, ale przeszłość jest zbyt podstępną suką, by miała tak łatwo naszemu bohaterowi odpuścić.

Czytaj dalej „Śmierć Achillesa – Boris Akunin”

Pory roku – Anna Borisowa

boris-akunin-pory-rokuWydało się. Ostatnio piszący pod pseudonimem pisarze nie mają łatwego, intymnego życia. Autorka Harry’ego Pottera wyrzeźbiła jakąś powieść detektywistyczną, którą dla hecy podpisała pseudonimem i kupiło ją dwanaście osób (tak wynika z moich rachunków). Następnie sprawa wyszła na jaw – okazało się nagle, że „oborze! to napisała ta od Harry’ego!” i czytelnicy tłumem pobiegli do księgarni nabyć swój egzemplarz tej niczym niewyróżniającej się zapewne powieści. A potem wielce rozczarowani, że czarodziej w okularach nie wystąpił nawet w małym epizodzie. Z powieścią Anny Borisowej było podobno tak, że wszyscy zachwycali się błyskotliwym debiutem pisarki, drążyli temat na tyle namiętnie, że nie sposób było już dłużej ukrywać prawdziwego autora „Pór roku”. A okazał się nim nie kto inny, jak sam Boris Akunin. Tak – ten od perypetii Erasta Fandorina. Pisarz wszechstronny, który z gracją i swobodą potrafi „przełączać” się między gatunkami literackimi, na zawołanie zmieniać stylistykę. Nie będę tutaj zgrywał bystrzejszego niż jestem i udawał, że rozpoznałbym pod pseudonimem Anny Borisowej pióro Akunina, bo pewnie by mi nawet to do głowy nie przyszło. Nie jestem z natury podejrzliwy w kwestii książek, traktuje je jak przyjaciółki, które nie mają powodów, by mnie zdradzić, poza tym uznaję tezę, że błyskotliwe debiuty się zdarzają. Przejdźmy jednak do meritum i spójrzmy co do zaproponowania ma autor cyklu o Eraście Fandorinie, jeśli odebrać mu Erasta Fandorina.

Czytaj dalej „Pory roku – Anna Borisowa”

Lewiatan – Boris Akunin

lewiatan kopiaSzokująca zbrodnia w arystokratycznej dzielnicy wstrząsnęła Paryżem. Znany i szanowany wśród mieszkańców lord Littleby został bestialsko zamordowany we własnej willi na rue de Grenelle, wieczorem 15 marca 1878 roku. Będąc precyzyjnym trzeba dodać, że fragment jego czaszki na stałe rozstał się z resztą ciała. Będąc jeszcze bardziej precyzyjnym: przy okazji bałaganu z mózgiem lorda rozsmarowanym po całym pokoju, na parterze odnaleziono dziesięć innych zwłok, tym razem grzecznie usadzonych wokół stołu i, co rozczarowujące, u każdego denata odnotowano całą czaszkę. Jak to się mówi w branży pogrzebowej – wyglądali, jakby zasnęli (poza kilkoma wykrzywionymi w przedśmiertnym grymasie twarzami). Zgodnie uznano, że doszło do morderstwa, wielokrotnego nawet. Rozwojową sprawę prowadzi komisarz Gauche, rumiany prawie-emeryt, a pewne istotne poszlaki zaprowadzą go na rozhuśtany pokład Lewiatana – luksusowego statku wyruszającego właśnie na swój pierwszy, dziewiczy rejs wokół Eurazji. Paryski śledczy ma wszelkie prawa podejrzewać, że na Lewiatanie znajduje się morderca lorda Littleby i z zaangażowaniem podejmuje się zadania jego wykrycia. Traf chciał, że jednym z pasażerów jest zajmujący kajutę numer osiemnaście i udający się z dyplomatyczną misją w kierunku Japonii nie kto inny, jak doskonale nam znany, fanfary, Erast Fandorin. Będąc po raz kolejny precyzyjnym dodam, że nasz bohater jest jednym z podejrzanych. Zaznajomieni z Fandorinem czytelnicy pewnie uniosą brwi w geście zainteresowania, a niezaznajomieni wzruszą pewnie ramionami – im polecam lekturę pierwszego tomu – Azazela.

Czytaj dalej „Lewiatan – Boris Akunin”

Gambit turecki – Boris Akunin

Przed lekturą zastanawiałem się intensywnie, jak mocno musiałbym przymrużyć oczy, by dostrzec sens w spisywaniu wrażeń z drugiego tomu przygód Erasta Fandorina. Bo przecież czym nowym mógłby mnie zaskoczyć Akunin, abym miał potrzebę uwiecznić to na tych e-stronach, a czego nie zrobiłem już wcześniej, przy okazji spisywania przeżyć związanych z „Azazelem”? No czym? Musiałby chyba złapać tom pierwszy za metaforyczne nogi i tak długo nim potrząsać, by z jego równie metaforycznych kieszeni wypadły wszystkie pojedyncze elementy powieści. Następnie byłby zmuszony poukładać tę mozaikę na nowo. Byłoby to niezwykle ryzykowne zagranie, szczególnie, że „Azazel” przyjęty został wyjątkowo ciepło (również przeze mnie) i w zasadzie nie było potrzeby, by cokolwiek diametralnie zmieniać w jego założeniach, wystarczyło pociągnąć do dalej. Grzebanie w sprawnie działającej machinie jest głupie, zuchwałe, ale również ambitne. I wiesz co? Akunin okazał się cholernie ambitny, bo „Gambit turecki” to powieść szokująco odmienna od „Azazela”, a jednocześnie tak samo dobra.

Czytaj dalej „Gambit turecki – Boris Akunin”

Azazel – Boris Akunin

Ludzie bywają zmęczeni skandynawskimi kryminałami. Trudno się dziwić, te wszak mogłyby z powodzeniem otrzymać własny dział w księgarniach – tyle papieru na nie poszło. Rozciągnięte i rozrzedzone na kilkanaście tłustych tomów serie nie zawsze mają coś niekonwencjonalnego do zaprezentowania czytelnikowi, więc jak najbardziej wskazany i słuszny jest trend wyjrzenia poza śniegi Skandynawii. W tym właśnie miejscu, każdemu poszukującemu wytchnienia od nadętych, mrocznych i śmiertelnie poważnych kryminałów, ja proponuję sięgnięcie po „Azazela”. Koniecznie.
Grigorij Czchartiszwili (pseudonim Boris Akunin) nie sili się na poważną konwencję i ze zdrowym dystansem narracyjnym prezentuje nam kryminał (w zasadzie bliżej mu do powieści detektywistycznej, ale jak zwał, tak zwał) o lekkim zabarwieniu humorystycznym i kpiarskim podejściem do gatunku. Nie zrozum mnie źle – to nie jest komedia, czy parodia. Mimo wszystko to nadal kryminał z ofiarami w ludziach, ale, och! jakże odświeżający pokryte rdzą ramy gatunkowe, przynajmniej w moim pojęciu. Cienka, niepozorna książeczka, a wnosi do umysłu czytelnika nieporównywalnie więcej, niż kolejny kilkuset stronicowy tom, odcinający kupony od popularności jakiegokolwiek styranego przez życie komisarza z Oslo, czy innego Sztokholmu.

Czytaj dalej „Azazel – Boris Akunin”