Widzisz nazwisko Franka i jesteś dziwnie spokojny o jakość dostarczonego przez niego materiału, a dodatkowo zaczynasz podejrzewać, że znowu trzeba będzie o tym sklepać notkę na bloga. Bo Miller to klasa, bo Miller to szyk. Wystarczy przypomnieć goszczący już tutaj Powrót Mrocznego Rycerza, który był zupełnie nowym rozdaniem w historii Batmana, a przede wszystkim nie wypada zapomnieć o niepowtarzalnym i niesamowitym cyklu Sin City, którego bardzo chciałbym tutaj przedstawić w całości, ale od długiego czasu nie mogę zdobyć piątego tomu – tego przeklętego różowego cudeńka – zresztą nie tylko ja mam ten problem, więc nie czuję się wyjątkowy. Miasto Grzechu musi poczekać, a tymczasem przyjrzyjmy się innemu klasykowi o enigmatycznym tytule i dość oryginalnym, choć ogromnie niepraktycznym formacie: pozioma orientacja komiksu będzie zmorą każdego półkowego pedanta, bo regały zwykle okazują się niewystarczająco głębokie, by zmieścić go grzbietem do frontu. No i stoję tak przy tej półce, próbuję go zmieścić, upchać jakoś żeby nie wystawał, aż w końcu poddaję się, załamuję ręce i głośno mówię do siebie to, co chciałby usłyszeć każdy mężczyzna od kobiety podczas łóżkowych igraszek: jest za duży, nie ma mowy, aby wszedł cały.
Czytaj dalej „300 – Frank Miller”